Barcelona – 1. października będzie jednym z najważniejszych dni w historii Hiszpanii. Na dzisiaj separatystyczny rząd regionalny Katalonii zaplanował przeprowadzenie referendum w sprawie niepodległości tego regionu oraz oddzielenia się od Hiszpanii. Katalończycy zostali wezwani do głosowania mimo, że referendum zostało zakazane przez hiszpański trybunał konstytucyjny.
Lokale wyborcze miały być otwarte od godziny 9 rano i o godzinie 20 zostać zamknięte. Około 5,3 milionów Katalończyków ma prawo do głosowania. Gazeta „El País“ określiła dzisiejszy dzień jako „najcięższe wyzwanie dla hiszpańskiej demokracji”. Zaplanowano jednak strategię, która miała zapobiec głosowaniu. Wedle tego separatyści uważaliby już milion głosujących wyborców za odniesiony sukces.
O godzinie 6 rano minął ostateczny termin opuszczenia lokalów wyborczych, w innym wypadku policja na polecenie prokuratury miała rozpocząć eksmisję. W niektórych lokalach wyborczych zaczęto jednak ustawiać urny wyborcze,a katalońska policja Mossos d’Esquadra nie interweniowała.
Na 15 minut przed godziną 9, czyli przed oficjalnym otwarciem lokali wyborczych nastąpiło zaskoczenie. Katalońskie władze ze względu na dużą liczbę zamkniętych przez policję lokali zmieniły normy pod jakimi miało odbyć się referendum. Od tej pory obowiązywało „censo universal“ – czyli każdy obywatel może oddać głos w dowolnym lokalu, a nie tylko tam, gdzie jest on zarejestrowany.
Według raportu mediów przed niektórymi lokalami wyborczymi dochodziło do starć z policją. Użyto nawet gazu pieprzowego. O godzinie 12 w budynku siedziby rządu Katalonii odbyło się zebranie katalońskiej policji, gwardii cywilnej oraz policji krajowej. Nie pojawił się ani Major der Mossos, Josep Lluís Trapero, ani komisarz Ferran López. Jak podawano w mediach dochodzi do dalszych starć z policją, która zaczęła używać pistoletów na gumowe kule. Mówi się o brutalności policji.
Pół godziny później mówi się o 38 rannych, troje ciężko. W internecie pojawiają się pierwsze zdjęcia zakrwiawionych ludzi podczas gdy władze chwalą pracę policji. A kolejne zdjęci obiegają świat. Służby specjalnie gwardii cywilnej oraz Policía Nacional brutalnie walczą z wyborcami przed lokalami wyborczymi. Wicepremier Soraya Sáenz der Santamaría zorganizowała konferencję prasową w Madrycie. Wezwała ona katalońskie władze do tego, aby wreszcie zakończyć tą farsę. Jej zdaniem żadne referendum nie miało dzisiaj miejsca.
Przed lokalami wyborczymi w Barcelonie nadal stoją kolejki ludzi chcących oddać swój głos. Rząd podaje, że ze względu na brutalność policji liczba rannych osób wzrosła do 337. Wszyscy wzywani są do tego, aby złożyć skargę. Katalońskie władzy wydały oświadczenie, że „władze (w Madrycie) odpowiedzą przed międzynarodowymi sądami za te akty przemocy”.
Władze Puigdemont twierdzą, że 319 z około 1.200 lokalów wyborczych zostało zamknięte a liczba osób głosujących wynosi „miliony”.
Jesteśmy ciekawi, jak sprawa potoczy się dalej i będziemy informować.